Dajcie się zabrać w sam środek kolorowego, arabskiego, nocnego życia na ulicach Kairu. Porwałam lampę Aladyna i dżin został moim przewodnikiem po zmroku. Jesteście ciekawi dokąd mnie zabrał? Wsiadajcie za mną do białej taksówki, gdzie z głośników lecą arabskie rytmy. Okna otworzymy na oścież, żeby słyszeć donośne śpiewy dochodzące z wszechobecnych meczetów i poczuć trochę zakurzony wiatr we włosach. Co za cudowne uczucie po upalnym dniu!








Tak jak planowałam, odwiedziłam jeden sklep w celu zakupu oryginalnego papirusu. Dobrze, że był ze mną mój przewodnik dżin, który pomógł się targować i potwierdzić jakość zakupu. Poniesiona klimatem miejsca zajrzałam jeszcze do kilku sklepików z drobiazgami, perfumami, biżuterią, dywanami. To ogromne targowisko wciąga!
Parę przecznic dalej skręcamy w poboczną uliczkę i przed oczami jawi nam się feeria barw. Ulica Muizz – chyba najbardziej znana w Kairze, zapiera dech w piersiach, kiedy po zmroku prezentuje ogromną, podświetloną fasadę meczetu sułtana Barquq. Na krawężnikach siedzi lokalna młodzież, za rogiem można wstąpić do prostego lokalu na sok z arbuza, nieopodal w restauracjach tętni nocne życie. Egipcjanie też urywają się z domu, żeby obejrzeć z kolegami mecz na mieście.


Szwędanie się po uliczkach starej, islamskiej części Kairu to odlot do innego świata. Gdybym była tam dłużej chętnie powtórzyłabym to jeszcze raz, albo dwa… albo codziennie. Na koniec podejrzymy jeszcze ogromny plac i meczet Al-Husseina. Nieopodal na bazarze kupiłam lokalne słodycze, składające się głównie z sezamu, nugatu i orzechów. Potem przez kilka tygodni przypominały mi one o tych miejscach.
Z wielkim niedosytem łapiemy kolejną taksówkę. Noc jeszcze młoda! Może nad Nil? Szerokie wody Nilu odbijają nocą światła licznych lamp, długich mostów i sieciowych, ekskluzywnych hoteli, gdzie śpią turyści biznesowi. Może niektórzy z nich zawitają wieczorem do eleganckiego lokalu nad wodą? Zapewne mieszkańców miasta nie stać na taką rozrywkę ponieważ okolica raczej świeciła pustkami. Właściwie to przez tę pustkę spacer nie był aż tak przyjemny, ale przecież miałam przewodnika, który totalnie mnie zaskoczył.


Tak mi szkoda, że mojego dżina miałam tylko na tę jedną noc. Kair jest miastem, które błaga, by spędzić w nim znacznie więcej czasu. Mam nadzieję, że i mnie i Wam będzie jeszcze dane wywołać kumpla z lampy Alladyna.